Strona:Leo Belmont - Złotowłosa czarownica z Glarus.djvu/168

Ta strona została przepisana.


CZĘŚĆ TRZECIA.
ROZDZIAŁ XXII.
Upór.

Nazajutrz, jakkolwiek dzień byi powszedni, wrota ewangielickiego kościoła były otwarte. Urządzono specjalne nabożeństwo dziękczynne. Pastor Bleihand powiadomił z kazalnicy ludność w uroczystem przemówieniu, że „niebezpieczna czarownica, która zagrażała pomyślności kantonu Glarus, została naskutek wyraźnej łaski Opatrzności ujęta“. Miasto zrozumiało i przybrało wygląd odświętny; oplatano balkony i frontony domów gałązkami choiny. Ludność wyprawiła owację burmistrzowi przed ratuszem; musiał on ukazywać się wielokrotnie na balkonie wraz z małżonką i kłaniać się niezliczoną ilość razy. Pod wrotami więzienia gromadziły się tłumy i groźnie pomrukiwały.
Tego ranka Tschudi wystosował do komisji śledczej wzruszający list, który przechował się w aktach sprawy do dni dzisiejszych — oto jego brzmienie:

„Czcigodni i Łaskawi Moi Panowie!“

„Przemawia do Was ojciec, w którym troska o zdrowie nieszczęśliwego dziecka z konieczności zaciera myśl o pomście, i stawia nawet względy sprawiedliwości po-