tuszowego wykoncypował motywy, dyskretnie usuwając istotę przestępstwa, „czary“. Mylił się jednak, sądząc, że ocalił od hańby swoje nazwisko i swój Kanton.
Albowiem, już po egzekucji nad Anną Göldi, sprawa jej rozgłosiła się po szerokim świecie — wyszły na jaw peripetje procesu — odpisy akt poszły do innych kantonów, oryginały znalazły się z czasem w rękach badaczy i przy kantonie Glarus pozostała nazawsze smutna sława zaścianka ciemnoty, który przeprowadził ostatni w Europie proces, skazujący za „czarownictwo“, przetłumaczone obłudnie na „trucicielstwo“.
Maska wyroku, który przystosowano naciągnięciami motywów do zwykłej procedury, nie pomogła! Ohydna prawda przeświecała przez otwory maski. A wtedy to ówczesny historyk niemiecki, August Ludwik von Schloezer, w dreszczu zgrozy, który udzielił się całemu światu, napiętnował ów wyrok, nowem, przez siebie wynalezionem słowem:
Mord justycji![1]
Był dzień 18 czerwca 1782 roku — dzień egzekucji.
Weselnie roześmiało się bezmyślne słońce, aby wszystkiemi urokami opromienić aksamitną zieleń łąk, delikatne fiolety skłonów górskich, śnieżną rozbiel szczy-
- ↑ „Justizmord”.