Strona:Leo Belmont - Złotowłosa czarownica z Glarus.djvu/268

Ta strona została przepisana.

czyż jutro nie urośnie chęć pomsty i nie zjawią się już do pomocy siły „nieczyste“, realne, w ludzkiem ciele? Przecież i nadzieję niebieską Ewangelji na Królestwo Sprawiedliwości Bożej w zaświecie już niektórzy, żądni dóbr materjalnych i praw na ziemi, przerabiają na Ewangelję czerwoną. Strach pomyśleć, co się stanie z kulturą, gdy pomsta ludowa — gdy szatany w ludzkiem ciele — —“
W tem miejscu rękopis się urywa...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Druga kartka skreślona została energiczną ręką pastora Bleihanda. Zawiera jego wyjaśnienie, dlaczego w wynikach dyskusji przystał ostatecznie na ścięcie Anny Göldi; zwraca się do gremium Najwyższego Sądu. Brzmi krótko:
„Moi łaskawi i czcigodni panowie! Winienem wyjaśnić czemu zaniechałem sporu przeciw nagłej propozycji rzeźnika, pana Melchthal, nieco opacznie rozumiejącego swoje obowiązki sędziowskie i zasady przyzwoitego zachowania się podczas obrad sądowych. Istnieje wszakże na korzyść stanowiska, które w zgodzie z Melchthalem zajęło gremjum sądowe, werset w Ewangelji: „Wszelkie drzewo, które nie przynosi owocu dobrego, bywa wycięte i w ogień rzucone.“ (Św. Mateusz. Roz. VII 19). Tedy mogłem zgodzić się na to, aby Anna Göldi została naprzód ścięta. Ale, iżby stało się zadość Słowu Pańskiemu, żądam stanowczo, aby zwłoki Anny Góldi zostały następnie spalone....“
Temu zbożnemu życzeniu stało się zadość...
Wichry rozwiały prochy nieszczęśliwej Anny Göldi...