Strona:Leo Belmont - Złotowłosa czarownica z Glarus.djvu/272

Ta strona została przepisana.

Miggeli — nie! nic podobnego nie przyszło mi do głowy.[1]
Nawiasem mówiąc — Engherz na tle mojej historycznej powieści jest tylko dostosowaną do epoki postacią, zmyśloną przezemnie. A więc i jego ostatni czyn — czyn zbrodniczy — jest tylko fantazją autorską. Miggeli napewno żyła jeszcze długo. Ba! może żyje dotąd — i nie starzeje się. Miggeli zadusić niepodobna! Opinja prasowo-brukowa może być spokojna o siebie: żaden głos nie przeszkodzi jej, gdy oto wyraża ostatnio zdziwienie wzmianką, przerzucaną ze świstka do świstka, iż „niejaki Belmont odważa się pisać i mówić po polsku“. (Dosłownie!)...
Niechaj więc ta opinja prosperuje!... niech dusi uczciwych pisarzy — sama nietykalna i nieśmiertelna!...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
2. Mosty nad przepaściami.

Ale mieliśmy mówić o djable...

Któż waży się weń nie wierzyć?! Pewnego dnia uczynił mi wielki zaszczyt — jeszcze w zaraniu czasów, gdy redagowałem moje „Wolne słowo“ (r. 1908 — 1912) — czcigodny ksiądz prałat Jan Gnatowski. Złożył mi wizytę. Byłem zdumiony. Przyniósł mi Nr. 46 „Wiary“, pisma, które redagował. W numerze tym znalazł się artykuł, poświęcony odczytowi mojemu p. t. „O kobiecie upadłej“. Anonymowi wzmiankarze, tej obłudnej, pseudo-katolickiej i pseudo-narodowej,

  1. To Balzak w zakończeniu powieści „Jaszczur“ personifikuje „opinję społeczną“ w bohaterce swojej, Fedorze. (P. A.).