Strona:Leo Belmont - Złotowłosa czarownica z Glarus.djvu/52

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ VI.
Wypędzona.

W domu Anna Göldi zastała rozgardjasz niesłychany. Już w podwórzu ujrzała twarze bab — służących z sąsiedztwa — zagadkowe w surowości wyrazu, głowy, kiwające jakby z zapowiedzią czegoś złego. Nie zniżyła się do rozpytywań — wiedziała, że nie może liczyć na sympatję tych bab, zazdroszczących jej młodości i urody, jaką nigdy się nie cieszyły. Z otwartych okien jadalni dochodził jej uszu dobrze znany jej histeryczny lament Miggeli. Słyszała piskliwy głos chudej pani doktorowej i prawie męski bas otyłej pastorowej, przygadujący stale: „To okropne! to okropne!“
Drzwi domu były rozwarte naoścież. Przeszła przez mały salonik. Na kanapie leżała strojna suknia pani Tschudi, porzucona w nieładzie; koszula pana domu, wyprasowana wczoraj przez nią, zsunęła się na posadzkę. W otwartej szafie wisiał wizytowy garnitur doktora. Snać państwo Tschudi — mimo bliskiej godziny proszonego obiadu — nie poczęli się jeszcze ubierać. Coś ważnego, niezwykłego, musiało stanąć im na przeszkodzie.
Ledwie zjawiła się w progu jadalni i ogarnęła okiem stół, nakryty przez nią na boku dla Miggeli, z półmiskiem, zawierającym rozbabrany niemiłosiernie omlet z konfiturami, fotel przy oknie, wtłoczoną weń obfitemi kształtami pastorową, tulącą do łona zawodzące dziecko, pana domu, mierzącego wielkiemi krokami z powagą czapli pokój, oraz łamiącą ręce, trzęsącą się ż oburzenia doktorową, — już ta ostatnia, ujrzawszy ją, przyskoczyła do niej z podniesionemi rękoma i obrzu-