Strona:Leo Belmont - Złotowłosa czarownica z Glarus.djvu/68

Ta strona została przepisana.

do Glarus... i odebrać swój skarb, gdy czas załagodzi nieporozumienie między nią a państwem.
Zresztą może to będzie zbędne...
Hans tymczasem musi powrócić...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Powstała, zarzuciła znowu tłumoczek na plecy i szła przez gęstą mgłę, która nie pozwalała nic rozróżnić o kilka kroków.
Lecz ona znała dobrze drogę. Zmierzała do jedynego swego przyjaciela — starego Steinmüllera, bednarza, który mieszkał w sąsiedniej dolinie poza górą, którą przemierzała teraz żwawym krokiem. Z nim jednym pożegna się, zanim opuści te strony nazawsze.


ROZDZIAŁ VIII.
W gościnie.

Anna Göldi siedziała markotna przed miską kwaśnego mleka z kartoflami i ospale przekładała je łyżką. Naraz odsunęła strawę.
— Nie, przebaczcie! — ojcze Steinmüller. Nie mam apetytu.
— No, to zjesz później... Cokolwiek dzieje się w życiu, jeść trzeba — zauważył filozoficznie.
Patrzył zukosa w ogień na kominku, pykał fajkę, wargami zawzięcie przebierał i od czasu do czasu spluwał. Na jego szorstkiej, szczecinowatej, zrytej ospą twarzy znać było i współczucie dla niezwykłego gościa i zarazem wielkie zakłopotanie.
— Powtórzcie mi raz jeszcze, Anno, bo mi się to w głowie nie mieści. Pani była niezadowolona z was