Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/195

Ta strona została skorygowana.

— Środek ten nie da się zastosować w tym wypadku — rzekł — tutaj można zrobić jedno tylko: dowieść winy listami, będącymi w mem posiadaniu.
Na wspomnienie o listach adwokat zacisnął wargi i wydał przeciągły, współczujący i pogardliwy dźwięk.
— Widzi pan — zaczął — sprawy tego rodzaju, jak panu wiadomo, bywają rozstrzygane przez władze duchowne, ojcowie zaś protopopi w sprawach tego rodzaju są ogromnymi amatorami najdrobniejszych szczegółów — rzekł z uśmiechem, który dowodził, że współczuje z amatorstwem ojców protopopów. — Listy mogą bezwątpienia dopomóc nam, dowody jednak muszą być zebrane drogą, któraby wykluczała wszelakie wątpliwości, to jest zeznaniami świadków. W ogóle, jeśli zrobi mi pan zaszczyt i obdarzy mnie swem zaufaniem, to będę prosił o pozostawienie mi wyboru w środkach, jakich użyć należy. Kto życzy sobie jakiegobądź rezultatu, musi zgodzić się i na środki.
— Jeśli tak... — rzekł Aleksiej Aleksandrowicz, pobladłszy nagle, lecz adwokat wstał prędko i znowu podszedł ku drzwiom, by rozmówić się z pomocnikiem, który przerwał mu na chwilę konferencyę.
— Powiedz jej pan, że my nie jesteśmy przekupkami! — rzekł i powrócił do Aleksieja Aleksandrowicza.
Wracając na swoje miejsce, złapał jeszcze jednego mola i marszcząc się pomyślał: „ładnie w lecie będzie wyglądał mój ryps!“
— Więc pan był łaskaw powiedzieć... — zwrócił się do Aleksieja Aleksandrowicza.
— Decyzyę moją zakomunikuję panu listownie — odparł Aleksiej Aleksandrowicz, wstając i opierając się o stół; postał tak czas jakiś, poczem odezwał się — ze słów pana wnoszę zatem, że przeprowadzenie rozwodu jest możebnem... prosiłbym pana również zapoznać mnie ze swymi warunkami.
— Wszystko jest możebne, jeśli pan pozostawi mi zupełną swobodę działania — rzekł adwokat, nie odpowiadając