Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/340

Ta strona została skorygowana.

że trzeba być bardzo uważnym i ostrożnym, aby zdejmując zasłony nie uszkodzić samego dzieła, że nawet trzeba umieć zdejmować te zasłony; ale sztuki malowania, techniki, nie było w tem żadnej. Gdyby małemu dziecku lub jego własnej kucharce objawiło się to, co objawia się jemu, to i ona umiałaby przedstawić to, co widzi! A najbardziej doświadczony i wprawny malarz-technik nie byłby wstanie nic namalować tylko za sprawą mechanicznych zdolności, gdyby przedtem nie urodziła się w jego duszy idea obrazu. Przede wszystkiem zaś wiedział, że gdy raz już jest mowa o technice, to nie sposób było chwalić go za nią; we wszystkich swych dawniejszych i nowszych obrazach widział w oczy bijące braki, pochodzące z nieostrożnego zdejmowania zasłon; braków tych nie można było w żaden sposób poprawić, nie psując całego dzieła i prawie na wszystkich postaciach i twarzach widział te braki, które szkodziły całemu dziełu.
— Pozwoli pan uczynić sobie jedną uwagę — odezwał się Goleniszczew.
— Proszę pana bardzo — odparł Michajłow, uśmiechając się z przymusem.
— Chrystus jest u pana człowiekiem — Bogiem, a nie Bogiem-człowiekiem... a zresztą wiem, że pan życzył sobie tego.
— Nie mogę malować Chrystusa, jakiego nie mam w duszy — odrzekł Michajłow niechętnie.
— Tak, ale w takim razie, jeżeli pan pozwoli powiedzieć mi swą myśl... pański obraz jest doskonały i uwaga moja nie może mu zaszkodzić, a w dodatku jest to mój pogląd osobisty. U pana to co innego, sam motyw jest zupełnie inny... ale weźmy choćby Iwanowa. Mojem zdaniem, jeżeli Chrystus został postawionym na równi z innemi postaciami historycznemi, Iwanow byłby postąpił właściwiej, gdyby był wybrał sobie inny temat historyczny, zupełnie nowy i dotychczas nieporuszany zupełnie.
— Jeżeli jednak jest to najwznioślejszy temat, jaki sztuka może sobie wyobrazić?...