Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/38

Ta strona została skorygowana.

— Ależ posiedź trochę, Dolly — rzekł Stepan Arkadjewicz, przechodząc na drugą stronę stołu. — Opowiem ci jeszcze tyle rzeczy...
— Zapewne nic ciekawego...
— A czy wiesz, że Wesłowski był u Anny i znowu jedzie do nich; przecież oni mieszkają zaledwie o siedmdziesiąt wiorst od was... i ja też muszę koniecznie pojechać do nich. Wesłowski, chodź tutaj!
Wasieńka podszedł ku paniom i siadł koło Kiti.
— Ach, pan był u niej! Niech pan opowiada nam o niej? Co Anna porabia i jak się miewa? — zwróciła się do niego Darya Aleksandrowna.
Lewin pozostał na drugim końcu stołu, i nie przestając rozmawiać z księżną i Wareńką, widział, że między Stepanem Arkadjewiczem, Dolly, Kiti i Wesłowskim toczy się ożywiona i tajemnicza rozmowa. Prócz tego, że rozmawiano o czemś tajemniczem, Lewin dostrzegał na twarzy swej żony wyraz prawdziwego zainteresowania się, gdy, nie spuszczając na chwilę oczów z Wesłowskiego, patrzała na piękną twarz jego; Wasieńka zaś opowiadał z ożywieniem o Wrońskim i Annie.
— Przyjemnie u nich bardzo... rozumie się, że nie moja rzecz sądzić, ale bawiąc w ich domu ma się wrażenie, iż spędza się czas w domu rodzinnym.
— Cóż oni mają zamiar robić?
— Zdaje się, że na zimę chcą jechać do Moskwy...
— Dobrze by było, żebyśmy się mogli zjechać u nich! Ty kiedy wybierasz się? — zapytał Stepan Arkadjewicz Wasieńkę Wesłowskiego.
— Ja będę u nich przez cały lipiec.
— A ty pojedziesz? — zwrócił się Stepan Arkadjewicz do żony.
— Wybieram się już oddawna i koniecznie muszę pojechać — odparła Dolly — żal mi jej i lubię ją bardzo. Pojadę sama zaraz po twoim wyjeździe i nikomu nie uczynię