Strona:Lew Tołstoj - Djabeł.djvu/73

Ta strona została przepisana.
XVI.

Liza przychodziła do siebie w niepokoju o zmianę, jaką zauważyła w mężu. Nie pojmowała jej.
Barbara Aleksówna wyjechała na jakiś czas, gościł tylko wuj. Marja Pawłówna, jak zawsze, była także w domu.
Eugenjusz znajdował się w takim napół obłąkańczym rozstroju, kiedy — jak to zwykle bywa po czerwcowych burzach — zaczął padać deszcz, który zaciągnął się na dwa dni. Ustały roboty, przestano nawet wozić nawóz na pola. Ludzie siedzieli po chatach. Pastuchy nawet przygnali bydło do obór, bo krowy i owce zaczęły z wygonu rozbiegać się po sadybach. Kobiety osłonięte chusteczkami, dreptały boso po błocie, zaczęły szukać i zganiać. Drogami płynęły strumienie, trawa i drzewa ociekały wodą, ze żłobów spadały kaskady wody w kałuże wrące bańkam.