Strona:Lew Tołstoj - Za co.djvu/37

Ta strona została uwierzytelniona.

serce rozpamiętywaniami o tem co było i coby mogło być. Szczególniej trapiła ją myśl, że gdyby zamieszkiwała w mieście, w którem możnaby znaleźć pomoc lekarską, nie umarłyby jej dzieci. Za co? za co? — myślała. Ani Józio, ani ja nie chcemy od nikogo nic, byle tylko pozwolono mu żyć w ten sposób, jak żyli jego dziadowie i byle pozwolono mi żyć przy nim, kochać go, miłować i wychowywać moje dzieci.
I nagle poczynają go męczyć, zsyłając, zabierając mi to, co mam najdroższego na świecie. Za co? za co? — zadawała wciąż pytanie Bogu i ludziom. Lecz na pytanie to odpowiedzi znaleźć nie mogła. Bez odpowiedzi tej nie było życia, więc życie jej zatrzymało się na miejscu. Smutne życie na wygnaniu, które jej smak kobiecy i artyzm umiały pierwej upiększać, stało się obecnie ciężkiem do zniesienia nietylko dla niej, lecz i dla Migurskiego; cierpiał on dotkliwie, nie wiedzęc, co czynić, aby pocieszyć swą żonę.