Strona:Lew Tołstoj - Za co.djvu/58

Ta strona została uwierzytelniona.

aby go odwiedziła jeszcze nazajutrz, a da jest list polecający do policmajstra w Carycynie. Zadowolona z pomyślnego wyniku swych starań, i z wrażenia, jakie uczyniła na gubernatorze, wynajęła dorożkę i kazała się zawieźć do przystani. Droga prowadziła pod górę wzdłuż niebrukowanej ulicy. Słońce wzeszło już było po nad las, a ukośne jego promienie odbijały się błyskotliwie w olbrzymiej zatoce. Wzdłuż drogi rosły kwitnące jabłonie, podobne w promieniach słońca do obłoków. U przystani widniał las masztów, a białe żagle statków odbijały się wyraziście od jeszcze bielszej, bo blaskami słońca opromienionej powierzchni wodnej. Na przystani spytała Albina, czy będzie można wynająć łódź do Astrachania; kilkudziesięciu gadatliwych przewoźników zaofiarowało jej swoje usługi. Ugodziwszy się z jednym z nich, poszła obejrzeć łódź. Ta posiadała maszt i ruchomy żagiel, można więc było płynąć nią z wiatrem.
Niezależnie od tego, przy łodzi, byli dwaj przewoźnicy, dzięki czemu, nawet w czasie spokojnej pogody, łódź mogła szybko sunąć w dal.
Wesoły, dobroduszny sternik radził,