Strona:Liryka francuska. Seria pierwsza.djvu/099

Ta strona została uwierzytelniona.

LIST Z MEKSYKU.


Powierzyliście mi małego. I nie żyje.
A z nim i z nas niejeden razem odszedł z pola.
Załogi — niema prawie. Kto wie jeszcze — czyje
Oczy kraj ujrzą? To dola.

Cóż piękniejszego, niż być żeglarzem? Fach męski.
Na lądzie — wszyscy radziby być — żeglarzami...
Byle nie to... To jedno! Ot — widzicie sami,
Jak już początek jest ciężki...

Pisząc to do was — płaczę. Ja, stary wilk morza.
Co gadać? Własną skórębym oddał i kwita,
By wam go módz odesłać! Trudno. Wola Boża.
Śmierć o metrykę nie pyta.

Febra jest pewna tutaj, jak w marcu półpoście.
Na mogiłkach się może dopytasz jej racyi.
Zwie to tu jeden żuaw, Francuz z krwie i koście,
Ogrodem aklimatyzacyi.