Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/44

Ta strona została skorygowana.

słodką, onieśmieloną dziewczynką, jaką była za czasów Doliny Tęczy, a wielkie jej szafirowe oczy były tak samo rozmarzone i pełne tajemnic. Tajemnicą tą, która odzwierciadlała się w szafirowych oczach Uny, było skryte uczucie dla Władka Blythe, którego nikt oprócz Rilli nie podejrzewał. Z uczuciem Uny Rilla sympatyzowała i pragnęła, aby Władek takiem samem uczuciem Unie się odwzajemnił. Rilla stanowczo wołała Unę od Flory, której uroda i zachowanie usuwały inne dziewczęta na drugi plan, a Rilla nie lubiła pozostawać w cieniu.
Właściwie w danej chwili Rilla była najzupełniej szczęśliwa. Tak przyjemnie było iść wraz z przyjaciółmi szerokim gościńcem wysadzanym jodłami, których woń roztaczała się wokoło. Srebrzyste refleksy światła księżycowego pieściły szczyty pobliskich pagórków. Tuż przed nimi widniała przystań. W małym kościółku za Portem dźwięczał dzwon, zamierając co chwilę i znów zanosząc hymn ku niebiosom. Gładka tafla zatoki była jeszcze srebrno-błękitna. Och, wszystko było takie piękne: czyste powietrze ze swym słonym posmakiem, balsamiczna woń jodeł, głośne śmiechy przyjaciół. Rilla kochała życie, jego rozkwit i powab, kochała muzykę, kochała odgłosy wesołej rozmowy. Pragnęła tak iść wiecznie tą drogą, pełną srebrzystych cieni. Był to jej pierwszy bal i na pewno przepędzi czas wyśmienicie. Nie istniały na święcie zmartwienia, nawet o piegach zapomniała i o długich, chudych nogach, nic, z wyjątkiem drobnego lęku, że nikt jej nie poprosi do tańca. Jakżeż przyjemnie było pomyśleć, że się żyje, że się ma piętna-