książkę zawiniętą w papier. Myślałem, że nigdy nie zdołam rozplatać sznurka, którym obwiązaną była. Kiedym ją nareszcie odwinął i spojrzałem na tytuł, krzyknąłem z radości i poczułem łzy w oczach. Byli to... „Marszałkowie Francyi“.
Natychmiast sporządziłem katalog moich książek. „Życie marszałków“ stoi w nim na pierwszem miejscu. Do katalogu dołączyłem jeszcze cały arkusz czystego papieru. „Robinsona“ też obłożyłem w bibułkę niebieską, bo ma trochę podartą okładkę.
Od tego dnia biblioteka moja wygląda wspanialej. Na środku półki leżą Marszałki, na lewo Robinson, na prawo Pamiętnik chłopca i Pielgrzym z Dobromilu. Katalog przylepiłem na ścianie. Kiedy do mnie przychodzą koledzy, zaraz idziemy do biblioteki i wybieramy książki do czytania. Marszałków czytujemy tylko w większe święta.
Chojecki już przerysował jednego konia. Ma on także zamiar założyć sobie bibliotekę.