— Tanio sprzedam — rzekła wdowa, gdyż muszę zapłacić wpis za syna mego; inaczej wydalono by go ze szkoły — a tak się dobrze, tak wzorowo uczy.
Pomyślał ojciec przez chwilę i rzekł:
— Pani! kupuję ten obraz. Ale chcę być jego nabywcą warunkowym. Jako cenę obrazu będę płacił za syna pani, aż do ukończenia przez niego nauk, najpierw szkolnych, a potem i wyższych, jeśli potemu będzie miał ochotę. Co do obrazu, to pozostanie on w tem samem miejscu, aby syn pani, patrząc na tę siedzibę ojców i dziadów swoich, uczył się dobrze i pracował usilnie tak, iżby kiedy mógł wykupić z rąk Niemca rodzinny kawałek ziemi i mógł na stare lata wprowadzić panią pod ten dach ojczysty. Przeczuwam, iż on to uczyni kiedyś, dodał, kładąc rękę na ramieniu zarumienionego chłopczyny. Wtedy dopiero odda on ten obraz synowi mojemu. Czy zgoda?
Wdowa w milczeniu płakała, cisnąc rękę ojca do ust, a mały gimnazista rzucił się Józiowi na szyję.
Byli też odtąd przyjaciółmi.