Strona:Maria Konopnicka - Książka dla Tadzia i Zosi.djvu/67

Ta strona została uwierzytelniona.

Więc potem mama nas woła na podwieczorek, a my niby to te bułki i ser znajdujemy na okręcie; więc ogromna radość, i wracamy do Europy. To się ma rozumieć do domu.
A piłka? Mało to uciechy z piłki? Nie znam kręgli pokojowych o których mi piszesz; ale domyślam się, że te kręgle ani się umywały do palanta. Ach, żebyś ty wiedział, mój kochany, co to za pyszna gra ten palant! Wiesz? Jabym temu, kto wynalazł palanta, pomnik postawił!
Ojciec nawet gra czasem z nami razem i tak biega na metę, że to ha! A cóż? powiadają, że ksiądz Kopczyński, ten co gramatykę ułożył, też z uczniami swoimi w palanta grywał. Ja mu się tam wcale nie dziwię.
Czasem to jak krzykną: trzymaj fangę! to aż cię gorąco przejdzie. Nastawisz ręce, patrzysz, a tu piłka tylko gwizdnie w powietrzu...
Jak jaskółeczka to leci, albo kula w bitwie.
A jak bolą czasem od takiej fangi ręce.