Strona:Maria Konopnicka - Na normandzkim brzegu.djvu/87

Ta strona została uwierzytelniona.

Morze odeszło. Odeszło w pomieszaniu, w pośpiechu, ściągnąwszy z nagłym gwarem wielkie swoje wały; zaczem już tylko drobną, nierówno przechybniętą falą, rozlewa się po siwym obrusie piasków, podobne szumiącemu winu, którego jasne perły z sykiem pękają i gasną.
Już jest daleko, jeszcze się ociąga, jeszcze wzdycha, wraca, przybiega, umiata żwiry, zabiera z sobą ich garście, i znowu powraca, i znów odbiega, i jeszcze, i jeszcze, i jeszcze...
A piasków przybywa coraz. Każdy zabieg, każde chluśnięcie fali mniejszym je rzutem nakrywa; każdy odbieg przyczynia ich brzegom.
I leżą tak umiatane i narzucane, dro-