...«Ils ont choisi la mer,
Ils ne reviendront plus...
Et puis, s’ils vous reviennent,
Les resonnaitrez vous?
...Or, ils n’ont plus leur âme,
Elle est restée en mer,
Ils ne vous reviendront plus,
Ils ont choisi la mer»...
Znam pieśń tę, a i głos znam także. To blada, wysoka Ivetta śpiewa w ogródku swoim, pełnym ciemnej zieleni bukszpanu i wielkich krzów lawendy, której okryte drobnym kwiatem rózgi, śmigają fijołkowemi kiściami ze starego, poczerniałego pnia, jak u nas wiosenne pędy z ogłowionej wierzby.
Ivetta jest młoda jeszcze, wątła, zmizerowana, smutna. Nie ma dzieci.
Widuję ją często, jak stojąc u żywopłotu swojego ogrodu, patrzy na morze i śpiewa.
A w miarę jak śpiewa, twarz jej blednie, a wzrok wybiega po za linie rybaczej floty, daleko, daleko. Wzrok gorący, głodny, żarliwy.