Strona:Maria Konopnicka - Szkice.djvu/217

Ta strona została skorygowana.

Wiem, że pieśń ta, która mówi: »Trzeba z żywymi naprzód iść«, jest litościwą pieśnią. Że jest, jak Cyrenejczyk ów, który Chrystusowi krzyż na Golgotę dźwigać pomagał. Wiem, owszem, że ta droga, którą poeta z żywymi idzie, jest zawsze stacyom Kalwaryi podobna. Że jest na niej i purpura naigrawania, i ciernie, i sądy Piłatowe, i krzyż, i żółć, i ocet, i przebodzenie serca... Znam całą smętną melancholię takiej pieśni i wszystkie jej pielgrzymstwa bóle.
Więc kiedy Asnyk mówi: »Trzeba z żywymi naprzód iść«, nie widzę w nim wprawdzie wodza dającego hasło, ale widzę w nim bardzo smutnego, bardzo zrezygnowanego, bardzo zmęczonego ducha, i czuję, że nie my w nim, ale on w nas żywych, podpory i siły szukał.
Chce iść z żywymi... Waruje się, zastrzega, przeciw trupiemu rozkładowi wieku.
Chce iść z żywymi... Lęka się letargicznej bezwładności ducha. Z żywymi chce iść, naprzód chce iść, nie chce, żebyśmy go odbieżeli, my, cośmy pieśni jego słuchali...
Ale jeżeli powiedzenie owo: »Trzeba z ży-