Strona:Maria Konopnicka - Szkice.djvu/232

Ta strona została skorygowana.

innem jest, jak właśnie takiem pchnięciem w stygnące ognisko, takiem uderzeniem pokrytych popiołem samolubstwa i bezczynności głowien, które płomienia życia utrzymać na sobie nie mogły.
Głownie zatrzeszczały, zaskwierczały, okryły się dymem gryzącym, — ale skry z nich poszły! A o to też właśnie chodziło.
Mniejsza, iż Teka wzbudziła protesty i krzyki. Dowodziło to bowiem najpierw, iż Worszyłło trafił naprawdę w miejsce bolące, a zatem w sam cel, w który godził; a potem, ów krzyk, krzyk oburzenia był już znakiem życia, był skrą skrzesaną z popiołów, a zatem częścią wygranej, częścią tryumfu życia — nad martwotą.
Ale co czyni potem ów człowiek, chcący rozżarzyć gasnące ognisko?
Oto je zasila nowem paliwem, zgarniając rozrzucone dookoła chrusty.
I Sienkiewicz nieinaczej czyni.
I on nie chce, żeby tu cośkolwiek zostało nieobjętem pospólnym płomieniem i »na marne« poszło. Już same te wyrazy: Na marne, położone nagłówkiem pierwszej po-