sza się on śmielej i swobodniej i tą przewagą uzdolnienia lirycznego łączy się z poprzednikami swymi, Kochanowskim i Szarzyńskim. Jednocześnie jednak pociąga go już epika, tak, jak; coraz mocniej pociągać będzie tych, co przyjdą po nim. Więc też rzuca się ku zasobom ogólno-europejskiej nowelistyki i nie bacząc na to, iż tchu mu na tej drodze nie starczy, wlecze czytelnika po grudzie rymowanej prozy, z rzadka jeno barwniejszym obrazem ją ożywiając.
W pomysłach drobnych umie się zdobyć na wdzięk, nieraz wcale niepośledni; brak mu jednak należycie wyrobionego smaku. Stąd też nierówność u niego ogromna. Obok rzeczy zupełnie dobrych, roi się tam od pomysłów płytkich i trywialnych, a dość znaczny nieraz kunszt poetycki idzie w parze z niedbalstwem w prost zniechęcającem.
Przegląd Sumaryusza powiedział nam, jak autor jego kochał się, jak swą chudopacholską dolę znosił, jak w towarzystwie wesołej drużyny przyjaciół życia używał. To wszystko jednak prywatne tylko, osobiste życie poety maluje. Co czuł jako Polak i obywatel, o tem Sumaryusz nic zgoła nie wspomina i ten brak razi bardzo.
Poezya jest mu poprostu zabawką, do głębin duszy nie sięga, prawdopodobnie dlatego, iż nie stać go na te głębiny. „Wesoły towarzysz“, „dobry pachołek“, śpiewa on „przyjaciołom gwoli“ powszednio, po codziennemu.
Temu, co powyżej powiedziano, nie zaprzeczy, jak sądzę, reszta spuścizny Morsztyna. Autora Philomachii, tłumacza Heroid odnajdziemy w Banialuce, może tylko pod względem zewnętrznej formy żywszej i doskonalszej nieco.
Jedynie Światowa rozkosz odbiegnie od tej charakterystyki. Wczesny ten utwór, wartością wewnętrzną pomysłu i konsekwentnem przeprowadzeniem go od początku do końca, zapowiada umysł głębszy od tego, jaki z kart Sumaryusza ku nam wygląda. Jest to jedna z tych niedotrzymanych obietnic, których tyle w literaturze spotykamy.
Jak określić zewnętrzną formę tej Morsztynowej poezyi? I tu również panuje przypadkowość i wielka nierówność tonu. Na rozstaju literackim zrodzony, włada poeta wcale dobrze klasycznym epitetem, stać go również na udatne pomysły metafor i antytez. Ale do doskonałości w żadnym kierunku nie dąży, niedbalstwem i tu grzeszy bardzo często. Bogactwo strof Kochanowskiego zatraca, sonetu nie uprawia wcale, w pospolitej formie siedmio-, ośmio-, jedenasto — i trzynasto-zgłoskowca się obracając.
Z takich, jak on, przeciętnych talentów, składa się przez wieków kilka tło polskiej poezyi. Zbadanie tego tła, określenie
Strona:Marya Dynowska - Hieronim Morsztyn i jego rękopiśmienna spuścizna cz.2.djvu/25
Ta strona została przepisana.
19
Hieronim Morsztyn i jego „Sumaryusz“.