Strona:Maryan Gawalewicz - Szkice i obrazki.djvu/82

Ta strona została skorygowana.

Ale to była plotka; kapitan sam wpadł na ten domysł, rozmawiając z Rinkiem, bo buchał od niego arak na trzy kroki, a za uchem miał jeszcze zatknięte źdźbło, które mu za lewar służyło. Kapitan potrzebował tylko słomkę powąchać, aby się przekonać, do jakich celów mu służyła.
Rink upił się jeszcze bardziej ze zmartwienia i despektu, a gdy sobie dolał po sam czub, chwycił nóż i w szynkowni majtków „pod kotwicą“ wsadził go Japowi w brzuch; niech nie szczeka ten morski pies, huncwot!... kanalia!
Trzeba było, aby to na własne oczy widzieli Taam, Wulf i Krystyn; trzech ich do sądu pociągali i pod przysięgą kazali zeznawać, jak i co było?.. Przysięgli, zeznali, ale dwa dni stracili przed samym Jöölem, czyli przed Bożem Narodzeniem, jak się to w ich języku nazywa.
Ha, no — trudno!... trzeba i dla sprawiedliwości coś zrobić.
Mieli o czem opowiadać w Westerlandzie i Keitumie przez całe święta, bo na całym Sylcie tą sprawą zajmowano się już od trzech miesięcy i stawiano zakłady, czy sąd skaże Rinka Piddera na śmierć, czy tylko na więzienie, skoro zabił po pijanemu.
Stary Taam, istny wilk morski, który całemi tygodniami słowa z ust nie wypuścił do nikogo, był tą historyą tak przejęty, że aż trzy razy, żując prymkę, splunął i ku wielkiemu zdziwieniu towarzyszy, powiedział:
— Utną głowę!... łeb utną!... głupie bydlę!
Stary Taam życie całe spędził na morzu, sługiwał po rozmaitych okrętach, odbył nawet podróż