Strona:Maski - literatura, sztuka i satyra - Zeszyt 15 1918.pdf/9

Ta strona została skorygowana.
Z POEZYI UKRAIŃSKIEJ.
BOHDAN ŁEPKIJ.

1.
Kruku żałobny, z jakiej lecisz strony?
„Krew, krew, krew!“ — Cicho! Już wiem, znam kraj ony.

O wichrze, czemu wyjesz tak skargą padolną?
„Szu, szu, szuu“ — pst! mówić nie wolno.

Rzeko, czemu tak krwawe toczysz piany?
Cyt! Zgaduję już, wiem — ty płyniesz z rany…


2.
Uderzcie w dzwon!
Uderzcie dusz potrzebą.
Słońce pożarem się pali,
Naród ginie, świat się wali,
Uderzcie skargą w niebo!

Niech widzi On,
Jak toniem na krwawej fali.
Jak oto, za krew i rany,
Nowe nam wdziano kajdany,
Bijcie w dzwon!…
— Niema. Zabrali.


3.
Błysk, huk — pół nieba rozgorzało,
Rozprysła się armatnia kula —
A tam hen w lesie, jak bywało,
Kuka zazula.
Krzyk, jęk — i cicho. Krew spłynęła
W bezdeń krwawego bólu-morza.
A nad polami znów stanęła
Wieczorna zorza.
Jakże tę ziemię w okrąg zryty
Ogniste kule i granaty —
A już te jamy ozdobiły
Wesołe kwiaty.


4.
Widzisz, bracie mój, towarzyszu mój,
Siniejący na niebiosach żórawiowy wój.

Krzeczą: „Kru, kru, kru!“ — Nie dolecą snu,
Zanim wody mórz przelecą, zabraknie im tchu.

Rozpływa się w skrach podsłoneczny szlak
I ślad ginie po żórawiach w siniejących mgłach.


Przełożył Wład. Orkan.



SYDIR TWERDOCHLIB.
LIST NIEWYSŁANY.

Mijają dni, tygodnie, miesiące i lata,
a ja wciąż czekam Twojego przybycia…
Czuję, wnet anioł śmierci w me drzwi zakołata,
a Ciebie jeszcze niema, mój aniele życia —
Tak, że wątpię nareszcie, czy okiem zamglonem
ujrzę Cię kiedy, pani Marzona, przed skonem…
Pisywałem do Ciebie, — bliżej Ci nieznany, —
listy, o których nie wiesz, wiersze, co Ci za nic:
smęci się w nich tęsknoty gołąb — niewysłany —
albo może przedwcześnie spadły wśród krzesanic
obcych dachów, — na pastwę rozigranych dzieci, —
gdzie umęczony skona, ach! i nie doleci!…
A gdy już będzie leżał krwawy pośród drogi,
porzucony przez ludzi i przez psy — to bogi
zrządzą, że wtedy idąc tamtędy po kwiaty
na rośne łąki, ujrzawszy zabitego ptaka,
pochylisz nad nim głowę, szpecąc: „Był skrzydlaty,
a przecież zginął pewnie wpadł ten gołąb w sidła!…“
Potem końcami palców uniesiesz mu skrzydła
strzaskanego (ostrożnie, jakby było z ości)
i szukać będziesz listów: tych listów bez daty,
co się je życiem opłaca… z miłości.