Wzywać twojego serca łaskawej pomocy.
W nieszczęściu tem ostatniem, zostaje mi jedno:
Wydrzeć katuszom ziemskim duszę moją biedną,
I sprawić, by śmierć sama, posłuszna mej woli,
Wybawiła me serce z tak srogiej niedoli.
Tak, don Alfonso tutaj zjawi się niebawem;
Z nim spieszy rywal, silny sojusznika prawem;
Zda się, na skrzydłach tutaj przyleciał z Leony,
By z rąk twoich otrzymać usług swoich plony.
Nie obawiaj się, pani, abym chciał tą dłonią
Stawić opór wybawcom, co tu spieszą po nią;
By cię zatrzymać, twojem przyzwoleniem zbrojny,
Bodaj ze światem całym stanąłbym do wojny;
Lecz nie mnie, przedmiotowi twojej nienawiści,
Śnić o szczęściu, co nigdy dla mnie się nie ziści;
I nie pragnę, daremne wszczynając zawody,
Twym słusznym chęciom stawiać najmniejszej przeszkody
Nie, pani, uczuć twoich krępować nie myślę:
Zostawiam ci swobodę wszelką w twym zamyśle;
Bronić zwycięzcy wstępu w ten gród się nie silę,
I do ostatniej kropli swój kielich wychylę.
DONA ELWIRA:
Nie sądź, pani, że tylko jego los tak smutny
Jest dla mej duszy źródłem żałości okrutnej:
Wierzaj mi, iż me serce najsrożej boleje
Nad ciosem, co wraz grzebie i twoje nadzieje;
Iż żywiej mówi przyjaźń niźli miłość do mnie,
I że, jeśli zgnębioną czuję się ogromnie,
To iż patrzę, jak niebios zrządzenie w tej dobie
Mnie użyło, by gniew swój wywierać na tobie,
I sprawiło, iż oczy me żaru są winne,
Co zdradza czucia, tobie jedynie powinne.