Strona:Na Kosowem Polu 005.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

tureckich do modlitwy. Chełpi się, że głos ten zmusi do milczenia wszystkie dzwony domów CHrystusa Pana. Już chwieje się Carogród[1] już drży dolna Albańja. Teraz przyszła kolej na Serb́ję i jéj sąsiadów.
Zamilkł i obrzucił wzrokiem zgromadzonych rycerzy. Cicho było w kościele, jak w lesie przed burzą. Tysiące rozżarzonych zapałem oczu wpiły się w postać patryjarchy. Wszyscy pragnęli dalszych jego słów.
I jego oczy rozgorzały teraz płomieniem wewnętrznego ognia, a głos, dotąd stłumiony, podniósł się, wzmocnił, runął gromem na książąt.

— Dziećmi jednéj matki jesteście, — wołał, — a zachowujecie się często względem siebie, jak urodzeni wrogowie! Zamiast trzymać się za ręce i iść zawsze razem, gdy jednemu z was grozi niebezpieczeństwo, zazdrościcie sobie nawzajem zwycięztw, władzy, obfitszéj ziemi. Zrozumiejcież nareszcie, że klęska jednego z was jest klęską wszystkich. Powoli będzie was sułtan Amurat łamał: dziś Serba, jutro Bulgara, pojutrze Bośniaka, Albańczyka i tak daléj, aż skruszy wszystkich. Chcecież, aby wasze córki szły do

  1. Carogród — to Konstantynopol, stolica dawnego cesarstwa Bizantyjskiego czyli Greckiego. Turcy, przybywszy z Azji, zawojowali pomału całe owo dawne cesarstwo Greckie, a Konstantynopol długo jeszcze się bronił, aż zdobyli go dopiero w roku 1453.