Strona:Na Kosowem Polu 012.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

zawsze wszystkich rycerzy, z którymi walczył w pojedynkę.
— Zmusić go do takiéj walki z Brankowiciem, ale jak? — pytała wojewodzina.
— Moim obowiązkiem zapędzić Obylicia w taką matnię, iż nie będzie mógł z niéj się wydostać. Wystarczy rozrzucić po królewskiéj stolicy wiadomość, że Obylić nachyla życzliwe ucho na podszepty wysłańców padyszacha, obiecujących mu tron serbski, aby go zmusić przed bitwą do walki z małżonkiem Waszéj Miłości. Rzeczą Waszą podniecić słusznie podrażnioną miłość własną wojewody Brankowicia i zapalić w jego walecznéj piersi płomień nieprzejednanéj nienawiści, bo tylko taka nienawiść zwycięża.
— Wątpię, czy wasz podstęp odniesie skutek pożądany, — odezwała się wojewodzina. — Obylicia obroni wiara narodu w jego miłość ojczyzny i nieskazitelność.
— Padyszach nie wysyła swoich ludzi na zwiady bez worków pełnych złota, a złoto bywa w tłumie mocniejsze od wiary w nieskazitelność wojewodów, — odpowiedział szpieg, uśmiechnąwszy się chytrze.
Szelest zbliżających się kroków spłoszył go. Pokłoniwszy się do stóp wojewodziny, rzucił się w zarośla i znikł.