Strona:Na Kosowem Polu 013.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.
III.

Dziwiło się Pole Kosowe niezliczonym szeregom zbrojnych mężów, które zalały jego urodzajną równinę. Dotąd widziało tylko po obu stronach rzeki Sytnicy aż hen daleko, od Mitrowic do Neredymji, stada pasących się owiec, krów i spokojnych rolników. Teraz znikły stada z łąk, a rolnicy zamknęli sochy w szopach, zamieniwszy je na oręż.
Po obu stronach Sytnicy rozłożyły się wojska króla Łazarza, jego wojewodów i sprzymierzeńców. Lewe skrzydło zajął Wuk Brankowić, prawe Miłosz Obylić, w środku stanął sam Łazarz, tyłów bronili bośniacki Twartko i Kastrjota skodarski. Balża albański wysunął się naprzód, aby pomódz bulgarskiemu księciu Szyszmanowi, który brał się już w górach za bary z Turkiem.
Pokotem na miękkiém posłaniu bujnych łąk leżeli żołnierze, odpoczywając po szybkim pochodzie. Nie mieli potrzeby otulać się w kołdry, bo czerwcowe słońce rzucało na nich potoki gorących promieni. Przywykli zresztą do śniegów i mrozów w niebotycznych górach, zahartowani w kleszczach ciężkiéj pracy, znosili wszelaki trud bez szkody dla zdrowia.
Tu i ówdzie bieliły się namioty, na których powiewały chorągwie książąt i wojewodów. Spoczywali w nich wodzowie. Od