Strona:Na Kosowem Polu 014.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

czasu do czasu zakradał się pod białe płótna wiatr górski, a wówczas rozdymały się namioty i stawały się podobne do łabędzi z rozwiniętemi skrzydłami.
Ciszę wypoczynku przerwał głos rogów. To trębacze króla Łazarza wzywali książąt na naradę wojenną. Właśnie przybył goniec bulgarskiego Szyszmana z prośbą o śpieszną pomoc. Turcy bowiem wypierali już jego drużyny z przesmyków górskich, grożąc mu klęską.
Ukazał się pierwszy Twartko bośniacki. Pokłoniwszy się królowi, zaczął mówić głosem przyciszonym:
— Zanim zejdą się wodzowie, chciałbym zwrócić uwagę Waszéj Wysokości na dziwne wieści, krążące w obozie od kilku dni. Jakiś wrogi nam, zły duch uwziął się widocznie na ziemię słowiańską, bo nie chce mi się wierzyć, żeby wojewoda Obylić, ten prawy rycerz i żarliwy chrześćjanin, mógł nachylać ucha na zdradzieckie podszepty bisurmanów. Już w Pryzreniu mówiono o jego tajnych schadzkach ze szpiegami Amurata.
Jak gdyby strzała utkwiła w jego sercu, zerwał się król z krzesła. Potworna wiadomość zamknęła mu usta, pochwyciwszy za gardło ręką okrutną. Po dłuższém milczeniu odetchnął z głębi piersi i rzekł głosem zdławionym:
— Niech Bóg sprawiedliwy ukarze ogniem piekła tego łotra, który nie sroma się obrzucić błotem podejrzeń czystéj du-