Strona:Nasza szkapa (Konopnicka) 17.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   11   —

— Poszedł precz! — fuknął na niego ojciec, który teraz prawie ciągle był czegoś zły i smutny.
— Felek! Co ty gadasz? — odezwała się słabym głosem matka. — A toćbyś ty niedługo duszę w ciele sprzedał?
Ja i Piotruś zaczęliśmy także silnie protestować[1].
— Ale!... Garnek!... Jeszcze czego!... A w czem to będziemy gotowali kaszę, albo i ziemniaki?
— Albo zegar!... — dodał z oburzeniem Piotruś. — A jakże będziesz bez zegaru wiedział, kiedy ci się jeść chce, albo spać?...
— O jej!... — wołał Felek z miną skończonego libertyna[2] — żeby o co, jak o to!... A ty, czy zegar pokazuje, czy nie pokazuje, tylkobyś ciągle jadł.
— A ty sklepikarce po bułki latasz, żeby ci »kadryla«[3] dała.
— Nie latam! — odparł, zaczerwieniwszy się, Felek.
— Latasz!
— Nie latam!
— Owszem, latasz! Sam widziałem, jakeś »kadryla« jadł...
— Ja »kadryla«?... Jak Boga kocham, tak nie jadłem!...
Tu uderzył się pięścią w piersi, aż echo jękło.

  1. Protestować — zaprzeczać, sprzeciwiać się czemuś.
  2. Libertyn — niedowiarek, człowiek, dla którego nie ma nic świętego.
  3. Kadryl — w żargonie warszawskim oznacza pośledni gatunek salcesonu.