Strona:Nasza szkapa (Konopnicka) 20.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   14   —

skubał wąsy. Dobrze jeszcze, że matka spała na tę chwilę.
Tego dnia nie latałem po mięso dla matki. Kości mi tylko ojciec za trojaka kupić dał i krupnik z nich uwarzył.
Nazajutrz przyszedł zziębnięty i, zacierając skostniałe ręce, od proga zawołał:
— Ciesz się, Anulku! Wisła tylko patrzeć jak puści, bo się wiatr na zachód obrócił.
A matka, spojrzawszy na ojca, klasnęła w ręce i aż na pościeli siadła.
— Filip! — krzyknęła — a kożuch?
Teraz dopiero zobaczyłem, że ojciec bez kożucha wrócił.
Nie miałem jednak czasu wielce się rozglądać, gdyż ojciec Piotrusia za ręce chwycił i siarczystego młynka z nim wywinął. Potem głośno się rozśmiał, Piotrusia puścił i, na łóżku matczynem siadłszy, śmiał się, aż mu łzy po twarzy sczerniałej pociekły. Otarł je prędko rękawem starego spencerka[1].
— I cóż, Anulku? Jak ci tam?... — zapytał.
Ale matka, na poduszki opadłszy, leżała, jak nieżywa.
— Filip! — szepnęła wreszcie z wyrzutem. — Co ty?... Kożuch przedałeś?...
— Kożuch! Kożuch! — powtórzył ojciec. — No i cóż kożuch?... Wielka parada kożuch! Dość go się nadźwigałem przez tyla czasu. A to ciężki,

  1. Spencer — rodzaj kurtki, kroju fraka bez pół.