Strona:Nasza szkapa (Konopnicka) 32.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   26   —

— Pamiętam, serce — rzekła matka z cicha.
— Albo to, pamiętasz?... To ci było w Trójcę, na odpuście, na Solcu...
— Pamiętam — szepnęła matka.
— Tęgi sztajer[1]! — mruknął do mnie Felek, szturchnąwszy mnie pod żebro.
— Miałaś wtedy tę różową w kratkę suknię, i okrutnie mi się potem bez ciebie cniło, coś ze trzy dni — mówił ojciec miękkim głosem. — A to, Anulka?...
— Tego nie wiem...
— Jakto nie wiesz?... To przecie było na Woli, co my tam ze szwagrem poszli, com to kuflem cisnął w tego Niemca, że się do ciebie przysiadł...
— A prawda! — szepnęła matka.
Ojciec grał dalej. Harmonijkę na kolanie trzymał, rozciągał ją i zesuwał, a po klapeczkach drobniutko palcami przebierał.
Jak żyję, nie słyszałem piękniejszej muzyki.
— Anulka! A to?... Jakże?...
— Pamiętam, Filipku! — mówiła matka — to było tej niedzieli, kiedyś na zapowiedzie dał. W Czerniakowie my byli z nieboszczką matką...
— Po miesiącuśmy już wracali — dodał ojciec. — Graliśmy w zielone...
— A jak wtedy bez pachniał... A co słowików śpiewało...
— A jaka ty wtedy śliczna była... Jak ta róża w kwiecie...
Felek szturchnął mnie w żebro.

  1. Sztajer — walc (żargon warsz.).