Strona:Nasza szkapa (Konopnicka) 35.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   29   —

wyskoczył, kozła w powietrzu przewrócił, poczem na cztery łapy, jak kot, cicho padł.
— Wiesz? — rzekł — to przez tego pędraka takem się wyciągnął — i wskazał głową na Piotrusia, który zwykle najwcześniej się budził, i do garnka patrzeć szedł, czy tam czego od wczoraj nie znajdzie.
— Jak idziem do ochrony — mówił dalej Felek — to ci całą drogę skomle, że głodny. Muszę ci mu codzień pół mego chleba fasować[1], żeby cicho był.
— E-e-e? — zapytałem niedowierzająco, czując, że jabym się może na bohaterstwo takie nie zdobył.
— Jak Pana Boga kocham! — przysiągł się natychmiast Felek, grzmotnąwszy się kułakiem w suche, jak szczapa, piersi.
I, patrząc na Piotrusia, który na swoich krótkich, pałąkowatych[2] nogach, z dużym rozdętym ziemniakami brzuchem przez izbę się toczył, wybuchnęliśmy obydwaj szalonym, niepowstrzymanym śmiechem.
— Czego wy się tam tak śmiejecie, chłopcy? — zapytała słabym głosem matka.
— A to z Piotrusia — odrzekł Felek — że taki gruby...
— Gdzie on tam gruby, biedaczysko! Z cze-

  1. Fasować — dawać, podsuwać (żargon warsz.).
  2. Pałąkowaty — w kształcie zagiętym (od choroby angielskiej).