Strona:Nasza szkapa (Konopnicka) 39.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   33   —

I chwytała się za boki, trzęsąc od śmiechu, aż jej oczy w tłustej twarzy zupełnie ginęły.
— Oj batem, batem! — skrzeczała ojcu, albo: »powiem mamie«, albo: »powiem szkapie«. Tej pogróżki nie lekceważyliśmy bynajmniej; i często gęsto dostał Piotruś jaki kąsek, szczególniej od Felka, byle tylko »nie powiadał szkapie«.
Nie mogliśmy bowiem znieść, kiedy tak patrzyła na nas smutnie jednem okiem swojem, podczas kiedy na drugiem, ślepem i zbielałem, powieka o siwej rzęsie podnosiła się i opadała zwolna, jakgdyby z wyrzutem...
— Słysz, Wicek! — mawiał Felek. — Co ta szkapa takiego w tem ślepiu ma, co tak świdruje?... A tobym ci wolał, żeby mnie ojciec paskiem przemierzył, niż kiedy ona tak patrzy. Do samego ci »hunoru« człowiekowi sięga...
Szkapę czyściliśmy codzień. Ale nigdy nie obeszło się przytem bez bijatyki o szczotkę i zgrzebło[1]. Cośmy jej wtedy sierści nadarli! cośmy naplątali grzywy! Stała jednak szkapa cierpliwie, zmrużywszy zdrowe oko, i tylko od czasu do czasu machała wypełzłym ogonem, jakby się oganiała od bąków.
Zaraz po Wielkiej-Nocy zaczynało się pławienie szkapy. Jeszcze woda zimna była, jak lód, a my już zawijamy porcięta — i dalej do rzeki. Jaki to był tryumfalny pochód! Chłopaki z ulicy chcieli z nami lecieć, aleśmy ich odpędzali biczem.

  1. Zgrzebło — narzędzie żelazne do czyszczenia koni.