Strona:Nasza szkapa (Konopnicka) 47.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   41   —

— A ślepa — odrzekł na podziw spokojnym głosem ojciec, choć znów mu się wąsy zjeżyły. — Na lewe oko ślepa Takem ją już kupił i taka je U mnie ta nie oślepła.
— He! He! He!... — rozśmiał się słodko pan Łukasz i znów do tabaki sięgnął.
— Tak mi też, kumeńku, mów! Ślepa!... U-u-u... szpetnie ślepa!... U-u-u!...
Otrząsnął palce i tabakierkę schował.
— Jak ona ślepa jest — rzekł, pociągając nosem — to znów inszy interes, insze gadanie...
Po twarzy ojca przeleciał nagły ogień.
— A cóż tam za insze gadanie ma być? — rzekł porywczym nieco głosem. — Ślepa, to ślepa! Przecie jej kumoter na książce uczyć nie da, do szkoły nie pośle. A ja kumotrowi powiadam, że druga ślepa szkapa lepsza je, niż ta widząca. A to kobyła dróżna[1] taka, żem, jak żyjący, przez tyle lat, dróżniejszej nie widział.
— Ale... ale!... — śmiał się słodko pan Łukasz. — Bogdaj cię też, kumeńku, z taką mową. Toćbyś ty, kumeńku, wmówić we mnie chciał, że ślepa szkapa najlepsza.
— Najlepsza — nie najlepsza! A równo com dróżniejszej kobyły nie widział, tom nie widział. A co o wmawianiu to najmniej, bom przecie katolik, nie Żyd.
Ojciec mówił zwolna, hamując się, ale głos mu kipiał.

  1. Dróżny — dobry do drogi.