Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 05 - Łokietek.djvu/09

Ta strona została uwierzytelniona.

dobra swego kraju — i za to ma zginąć? Cóż takiego popełnił, że się kryć musi, jak zbójca? Jeśli na świecie taka sprawiedliwość, to lepiej umrzeć, niż tak cierpieć dłużej.
I wyszedł z groty, a ujrzawszy w pobliżu wieśniaków, zbliżył się do nich i powiedział śmiało: — Jestem książę Łokietek. Zaprowadźcie mię do Krakowa, a za mą głowę dostaniecie dużo złota od króla czeskiego. Wszyscy mię opuścili, widać, nie jestem na świecie potrzebny.
Zdumieli się wieśniacy, ale odpowiedzieli natychmiast: — Nie obawiaj się, panie, niema między nami zdrajców, — bezpieczniejszyś tutaj, niźli w obronnym zamku. Rozkazuj, a wiernie służyć będziemy.
I dotrzymali słowa, — dostarczyli mu żywności do jaskini, zwiedli szukających Czechów, a gdy nieprzyjaciel opuścił te strony, przeprowadzili go lasami do granicy, opatrzyli na drogę i pożegnali życzeniem powrotu.
Tak się też stało w parę lat niespełna. Wacław umarł, a Łokietek na czele rycerstwa powrócił do Krakowa, z radością witany przez wszystkich. Późno poznali swą winę Polacy, lecz starali się błąd naprawić, a panowanie Łokietka było początkiem najszczęśliwszej epoki w dziejach naszego kraju.
Na pamiątkę zaś opisanego zdarzenia syn Łokietka, Kazimierz, nazwał tę miejscowość Ojcowem i na wysokiej górze wzniósł obronny zamek, którego zwaliska dzisiaj oglądamy.
Tak mówi o tem podanie.