Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 05 - Łokietek.djvu/27

Ta strona została uwierzytelniona.

Wiał z niej, jak proporczyk,
I wciąż krakał: miał to być zły twór,
Pan Otto Toporczyk,
Który z żalu, jak wieść niesie,
Obwiesił się w blizkim lesie.
Seweryn Goszczyński.



Kazimierz Wielki kumem.


Noc była dżdżysta, chłodna, deszcz padał dzień cały, więc i drogi rozmiękły, i kiedy słońce zaszło, nastąpiła ciemność okropna, żadnem światłem nie rozjaśniona.
Do małej, ubogiej chaty w końcu wioski ktoś zapukał. Gospodarz drzwi otworzył, a do izby wszedł żebrak, z kijem w ręku i workiem płóciennym na plecach, mokry i zabłocony.
— Niech będzie pochwalony!
— Na wieki wieków.
— Przenocujcie mię, gospodarzu, strudzony jestem bardzo, z drogi idę.
Kmieć pokiwał głową i westchnął:
— Juści ostańcie, kiedy nie macie schronienia; na dworze ciemno i mokro; wygodnie wam tutaj nie będzie, bo chata mała, dzieci siedmioro, a obok w drugiej izbie chora żona. Ale z serca was proszę: czem chata bogata.
Podróżny musiał być bardzo zmęczony, bo zaraz usiadł i patrzał dokoła po ubogiej izbie. Wieśniak przyniósł mu chleba, miodu, mleka trochę, posłał świeżego siana i znów po coś wyszedł; ale za chwilę wrócił, niosąc małe dziecko na ręku.
— Bóg dał mi ósme — rzekł, pokazując je ubogiemu.