Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 05 - Łokietek.djvu/28

Ta strona została uwierzytelniona.

Dziad popatrzał na dziecko i rzekł do wieśniaka:
— Ono wam przyniesie szczęście, zobaczycie. Zatrzymajcie się ze chrztem jutro do południa, a przyślę wam chrzestnego ojca, bardzo dobrego człowieka.
Kmieć zgodził się zaczekać. Zasiedli za stołem, obcy rozpytywał ciekawie o wszystko: co słychać we wsi, co ludziom dokucza, czego im brak najbardziej, jak możnaby zaradzić złemu.
Wreszcie spać się pokładli.
Nazajutrz ubogi wcześnie zniknął z chaty, ale kmieć do południa czekał na ojca chrzestnego. Aż tutaj od Krakowa jadą piękne kolasy i dworzanie na koniach, a wszyscy zatrzymują się przed biedną chatą. Wieśniak oczom nie wierzy; wtem z pierwszej karocy wysiada pan wspaniały, bogato ubrany, a zupełnie podobny do biedaka, którego wczoraj przyjął tak gościnnie. Był to sam król Kazimierz, zwany królem chłopów.
— Podzieliłeś się ze mną wczoraj chlebem i chatą, ja ci dziś do chrztu syna trzymać będę; — siadaj z dzieckiem do pojazdu.
Chłop nie wiedział, co z sobą robić: i nie śmiał, i szczęśliwy był okrutnie, i nie umiał dziękować tak dobremu panu.
Król posadził go obok siebie, i pojechali do kościoła.
Ale nie na tem koniec. Poznawszy potrzeby ludu, Kazimierz starał się im zaradzić, pomódz, osłonić go przed uciskiem, wymierzyć sprawiedliwość, dać ulgę w pracy, a możność zarobku.
Bo rozumiał doskonale ten król chłopów, że