Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 05 - Łokietek.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.

tak samo gotować korę drzewną, jakiekolwiek wreszcie rośliny, w każdym razie od kamieni pożywniejsze, — przecie i w zimie nawet można mech znaleźć pod śniegiem, — ale podanie mówi o kamieniach.
Widok tej nędzy tak wzruszył Kazimierza, iż odtąd przedewszystkiem myśleć zaczął, jak zabezpieczyć kraj swój na przyszłość od głodu, skąd dostarczyć biedakom zboża w latach nieurodzaju.
Teraz, gdy zboże zgnije, lub słońce je spali, przywożą z innych krajów, — jest drogie, ale zawsze można kupić. Wtenczas, gdy się nie urodziło w jakiej okolicy, to ludzie tej miejscowości umierali z głodu lub rozchodzili się po świecie, bo zboża nikt im nie przywiózł. Nie przywiózł raz dlatego, że o tem mało kto wiedział, a powtóre — każdy miał tylko sam dla siebie; nie zbierano zapasów, bo trudno je było przewozić bez dróg dobrych, kolei, statków itp.
Kazimierz, dobry gospodarz, chciał temu zapobiedz; więc sam uważał, aby grunta obsiewano, nawet dawał zboże na zasiew, kto go nie miał skutkiem nieszczęścia, — sam kraj objeżdżał i pilnował tego, i przykazywał swoim urzędnikom, ażeby w całym kraju mieli na to największą baczność.
Gdy był piękny urodzaj, skupował zbywające zboże i kazał je zsypywać do śpichrzów na zapas. Gdy przyjdzie znowu głód, będzie skąd czerpać.
Ale skądże wzięły się śpichrze?
Posłuchajmy, a zobaczymy, jak Kazimierz wszystko rozumnie obmyślił.
Z jednej strony kraj potrzebował dróg wygodnych, aby kupcy bezpiecznie mogli przewozić