Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 05 - Łokietek.djvu/36

Ta strona została uwierzytelniona.

nikomu, wszystkie też oblicza jaśniały zadowoleniem i weselem.
Jadła i napojów była obfitość niezmierna: zamorskie wina i miód staropolski, różne kwasy i piwo, wyborne potrawy: ptactwo, zwierzyna, ogromne pieczenie, jarzyny i owoce, ciasta słodkie — ale ostatnie danie było najciekawsze.
Ciężkie misy i wazy ze złota i srebra wnosili pachołkowie na żelaznych drążkach i ustawiali przed gośćmi zakryte.
Kiedy wniesiono wszystkie, przemówił Wierzynek.
— Najdostojniejsi goście, przezacni monarchowie i panowie, przyjmijcie podziękowanie sługi swego, który nie zapomni nigdy, jaką cześć wyrządziliście jego lichemu domowi, zaszczycając go swoją obecnością. Nie mam godnego daru, któryby wyraził całą wdzięczność mojego serca, lecz ufam, że w łasce swojej nie wzgardzicie tem, co wam ofiarować pragnę.
W tej chwili pachołkowie zdjęli z waz nakrycia, i oczom zdziwionych gości ukazały się w każdej piękne, błyszczące dukaty.
Wesołość zapanowała po zdziwieniu, śmiano się i częstowano tą niezwykłą potrawą, wazy się opróżniały, nie gardzono darem. Podobno sam Kazimierz otrzymał na tej uczcie 100,000 złotych.
Musiał być bogatym podskarbi, który mógł tak darzyć gości; — musiał być bogaty kraj, w którym podskarbi, bez krzywdy ludzkiej, taki zgromadził majątek.