Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 08 - Jagiellonowie.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.

Obciążony łupem napastnik powraca, nie zachowując wielkich ostrożności: czego się ma obawiać? Wpadł, zrabował, uchodzi. Nie spotkał oporu, bo kto mu stawi czoło? Król umiera, strach rządzi i panuje. To zasnęli spokojnie, — niby tam straż czuwa tu i owdzie przy ogniu, ale drzemie.
Tylko wśród jeńców jakieś tchnienie chodzi, jakiś głos woła w ich sercach, coś płoszy sen ze strudzonych powiek. W bólu i w pętach leżą, nasłuchując, a w ich duszach jedna gorąca modlitwa: — Zbaw, Panie!
Straszne obrazy snują się im przed oczami: ten widzi dom płonący, mordowane dzieci, ten żonę na powrozie, tamta męża we krwi, straszne postacie dzikich najezdników, więzy, niewola, a dalej — śmierć lub okropne życie.
A stara puszcza coś mówi, coś szepcze, jakaś wieść idzie w cichem tchnieniu nocy, coś liście dziwnie gwarzą, ziemia drży, jak matka, gdy dziecię tuli strwożona do piersi, i chmury — zda się — ku nim się schylają, jakby osłonić chciały.
Coś idzie lasem, coś płynie z chmurami, jakaś nadzieja... Boże! co to? cicho! cicho! ktoś pęta przeciął w ciemności — och, zbawca!
Jest więcej takich: w milczeniu głębokiem, tłumiąc okrzyk radości, jedni pomagają drugim, zrywają pęta. — Wozy tuż! wozy z bronią! Ich tysiące!
Wtem krzykiem rozgrzmiał las: „Jezus! Maryja!“ Polski zastęp wpada na obóz uśpiony. Zrywają się Tatarzy, wre walka w ciemności, — jeńcy wolni za broń chwytają, — zamieszanie, popłoch, ucieczka. — Jezus! Marja! zwycięstwo.