Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 09 - Królowie obieralni.djvu/06

Ta strona została uwierzytelniona.

Trzeba było odpowiedzieć na pytania: kto będzie obierał króla? gdzie i kiedy odbywać się będzie elekcja?
Kto? — Nie panowie! Na to nie zgodziłaby się szlachta, bardzo pragnąca władzy i niezmiernie o nią zazdrosna. Więc jak? Wszyscy razem, czy posłowie?
Wahano się. W Niemczech cesarza obierało tylko siedmiu elektorów czyli wyborców, a tymi byli trzej arcybiskupi i czterech książąt panujących. Ale w Polsce szlachta prawa swego się nie zrzecze, więc jak będzie?
Długi czas przypisywano Janowi Zamoyskiemu rozstrzygnięcie tego pytania niebacznem słowem, które smutne wydało następstwa, — dziś historja uwalnia go prawie stanowczo od tej bolesnej odpowiedzialności.
Ktoś pierwszy jednak wygłosił to zdanie:
— Każdy szlachcic broni kraju własnemi piersiami, niechże i własnym głosem wybiera sobie pana.
Wydało się to wszystkim bardzo słuszne, słowo stało się prawem, prawo nieszczęściem dla kraju, choć szlacha nazywała je swoim klejnotem.
Więc króla obierać będzie cała szlachta, może kilkakroć sto tysięcy ludzi: ilu zechce przyjechać. Mądry, głupi, biedny, bogaty, wykształcony i taki, co czytać nie umie, który nie ma pojęcia, co to znaczy rządzić, jakie kraj ma potrzeby, — każdy ma prawo wybierać, a wszyscy muszą przecież zgodzić się na jednego. Jeśli na sejmie wśród kilkuset ludzi trudno było nieraz o zgodę, to cóż będzie teraz?