Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 10 - Rey -Kochanowski.djvu/07

Ta strona została uwierzytelniona.

niejszą szlachtą i wśród zdolniejszych chłopców, to też czekała Reya niespodzianka.
Zrazu wesołością, dowcipem, humorem, piękną postawą — wszystkich sobie ujął, sam wojewoda bardzo go sobie upodobał, — ale cóż? Ze zdziwieniem i wstydem niemałym przekonał się, że tu dowcip niewiele pomoże, jeśli pisać nie będzie umiał, a bez łaciny — jakby był głuchy i niemy.
Więc to tak? — pomyślał sobie, mam tu być ostatni dla marnej łaciny i głupiego pióra? — To jeszcze zobaczymy!
Obudziła się w nim ambicja, rozgniewało własne nieuctwo, z powodu którego nie rozumiał często, o czem przy nim mówiono, — zabrał się też nie żartem do roboty. A że był chłopak zdolny, niepospolicie zdolny, że trudu nie żałował, po nocach nie sypiał, czytał »palcem jeszcze wodząc po literach«, pisał, chociaż z mozołem, łacinę gryzł, jak mógł, więc w krótkim bardzo czasie wypłynął z kłopotów.
Łaciny nigdy nie poznał gruntownie, nie władał biegle tym językiem, ale w tym wypadku wydało to dobre owoce.
Bo i za cóż my tego Reya wspominamy? czem zdobył sobie u nas nieśmiertelną sławę?
Zasługa jego wielka: — pierwszy zaczął pisać po polsku.
Zdarzały się i przedtem książki polskie, ale były to albo przekłady pieśni pobożnych, polskie pieśni, modlitwy, wreszcie »ucieszne« książeczki, przez nieznanych najczęściej autorów pisane, ku zabawie tych, którzy łaciny nie znali.