Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 10 - Rey -Kochanowski.djvu/10

Ta strona została uwierzytelniona.

z radością, bo wiadomo było, że nudy przed nim uciekają, a serdeczna wesołość nieodstępną jest jego towarzyszką. Wiersze, figliki, sypał, jak z rękawa, śmieli się wszyscy do łez, do rozpuku, — a wtem wygłosił jakąś myśl poważną, która wszystkich zajęła, pobudził do ożywionej rozprawy, do wymiany zdań, pożytecznej dla słuchających.
Zygmunt Stary i Zygmunt August cenili go bardzo wysoko, lubiła nawet Bona, — król obdarzył go ziemią, na której założył potem miasteczko Rejowiec, — przyjaciół, wielbicieli miał bez liku.
Teraz zobaczymy jeszcze, co napisał.
Oto parę »figlików«:

Jeden pasł dziesięć koni i wsiadł na jednego,
Gdy je pędził do domu, zapomniał onego,
Naliczył jedno dziewięć i wnet się zatroskał,
Bieżał nazad do lasa, mówiąc, iż tam został.
I potkał się z sąsiadem, pyta o gniadego,
Jeśliby gdzie nie widział tam konia łysego:
Ten rzekł: — A toć i łysy, co to siedzisz na nim.
Teraz się chłop obaczył, jechał nazad za nim.


Albo inny:

Zwonek pan miał, kiedy jeść, aby weń zwonili,
A potem się, przy stole siedząc, rozmówili:
Któraby też muzyka nawdzięczniejsza była,
Coby wżdy ludzkie myśli snadniej weseliła.
Jedni chwalili lutnie, drudzy symfonały,
Owa, co kto rad słyszał, każdy swoje chwali.
Błazen, stojąc: — Panowie, nalepszy wżdy zwonek,
Bo gdy jeść weń zazwonią, wnet skacze ogonek.