pełnie wypadkiem — odpoczywał pod jej wałami kilka zimowych tygodni, prawdopodobnie dla zdrowia i świeżego powietrza. Nie miał o co nawet się kusić: cóż dla Karola Gustawa stanowiła licha forteczka?
Ni z soli, ni z roli, lecz z tego, co boli,
Zasłynął Czarniecki w narodzie:
Na trudy wytrwały, wśród szczęścia wspaniały,
Odważny w chwil ciężkich przygodzie!
Choć w dworku drewnianym, pod dachem słomianym,
W bielonej komnacie się rodził,
Po bojów plon krwawy, do zwycięstw i sławy
Książętom i panom przewodził.
Jak w mrozach północy wziął pierwszy hart mocy
Wśród chwały zwycięskich zapasów[1];
Tak ufny i wierny, miłością pancerny,
Nie ugiął się w trwodze złych czasów.
A w służbie ojczyzny ni rany, ni blizny,
Ni postrzał nie boli go srogi,
Choć strugą krew płynie, on pyta jedynie,
Czy Polska złamała swe wrogi[2]?
I kiedy kraj cały wśród krwawej nawały[3]
Pod szwedzką się chyli przemocą,
On ducha nie traci: ukrzepia współbraci,
Aż łaska zstąpiła z pomocą.