Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 13 - Czasy saskie, Stanisław August Poniatowski.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.

August III lubi bardzo polowanie — więc urządza mu łowy. Ażeby się nie zmęczył daleką podróżą, sprowadza do Warszawy dziki i niedźwiedzie, które król może ubić tutaj własną ręką i bez niebezpieczeństwa.
Gdzieś tam koło Łazienek nad Wisłą ogrodzono kosztownie dużą przestrzeń, jeśli drzew nie było, to je ścinano gdzieindziej, a tutaj wkopywano, tworząc niby aleje, zagajniki. Dla króla zbudowano obszerną altanę, otoczoną żelazną kratą, i wszystko już gotowe.
Zjeżdża królewski dwór z wielką paradą, goście, dworzanie, wystrojone damy, każdy zajmuje przeznaczone miejsce, a król staje w altanie, otoczony najdzielniejszymi myśliwcami.
Wtedy srogą zwierzynę wypuszczano z klatek, a naganka pędziła ją w stronę altany, gdzie padała, ubita celnym strzałem, a nawet brana na oszczepy. Z poza żelaznej kraty można się odważyć na wszystko.
Kiedy trupy zaległy pole nierównej walki, dworzanie ogłaszali wielką chwałę króla, podziwiali jego zręczność i odwagę, a potem ucztowali wszyscy, rozmawiając bez końca o wspaniałych łowach.

Gdy nie było dzikiej zwierzyny, król z okien pałacu zabijał psy, znęcane umyślnie w tym celu na dziedziniec porzuconą tam padliną. — Codzień też prawie w towarzystwie dworzan i gości bawił się w Saskim ogrodzie strzelaniem do celu.