Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 13 - Czasy saskie, Stanisław August Poniatowski.djvu/41

Ta strona została uwierzytelniona.

A wieczorem był teatr, koncert, gdyż niezmiernie lubił muzykę, bale, maskarady, tańce, grano w karty. No, i uczty bywały wspaniałe. Szły na to ogromne sumy; nigdy polowy potraw nie zjedzono, a służba sprzedawała potem drób pieczony, pasztety, zwierzynę, cukry, ciasta i przysmaki.
Na to nie szczędzono grosza i nigdy go nie brakowało.

Za przykładem króla i wielcy panowie bawili się, ucztowali, poili i karmili tłumy szlachty, a ta przez wdzięczność słuchała ich ślepo, stanowiła ich siłę.
Dwór wielkiego pana — to jak dwór królewski, a jego władza może większa niźli króla. Król musi słuchać sejmu, a pan kogo słucha? Ma zamki i pałace, miasteczka i wioski, poddanych, urzędników, dworzan, liczną służbę, własne wojsko. Do stołu jego siada po kilkaset osób, — w skarbcu nie zliczyć złota i klejnotów, kosztownych naczyń, strojów, drogich kamieni, pereł, bogactw najrozmaitszych. Stada koni swobodnie pasą się na jego łąkach, tysiące pługów kraje czarną ziemię, tysiące korcy zboża wysyła do Gdańska, tysiące ludzi zależy od niego, rozporządza ich losem, życiem.
Mógłby wiele, ale nie myśli o kraju, a jeśli myśli, to o tem jedynie, żeby się nic nie zmieniło. Jemu dobrze tak, jak jest, więc nie chce żadnej zmiany. Bo czegóżby mógł pragnąć?
Silniejszej władzy króla? A broń Boże! Nie