Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 13 - Czasy saskie, Stanisław August Poniatowski.djvu/44

Ta strona została uwierzytelniona.

sposób objechali wszystkie dwory w okolicy, śpiewając i hulając, póki sił starczyło.

I tylko w chłopskich chatach nie było wesela — praca, nędza, ciemnota, to czarna ich dola. Im więcej pan się bawi, tem chłop więcej pracować musi, bo z jego pracy te pańskie dostatki.
Ale kto o tem myśli? Gdzieś tam z daleka odzywa się smutny i proroczy głos króla-wygnańca, — ale kto go usłyszy wśród wesołej wrzawy uczt hucznych i kuligów?
August III to nie król-chłopów, nie zwiedza chat wieśniaczych ani się troszczy o nie.
Nikt się o nie nie troszczy, nikt nie widzi burzy, która zalega niebo czarnemi chmurami i grozi straszliwem zniszczeniem. Coraz czarniej dokoła, ale palą się jasne pochodnie, a w ich blasku naród szaleje w zabawie, jak gdyby jutro nie istniało.
To nie budzi szacunku. Nie budziła też Polska szacunku w sąsiadach. Lekceważyli naród, niegdyś tak potężny, a dziś bezbronny, bez praw i bez rządu. Rosyjskie wojska szły przez ziemie polskie na pomoc Marji Teresie podczas wojny siedmioletniej i nie pytały nawet, czy przejść wolno. A któżby im zabronił? Niszczyły kraj po drodze, bo inaczej być nie może, ale na to nikt nie krzyknął — »Nie pozwalam!« Król pruski Fryderyk II powiększał swoje wojsko, chwytając polskich chłopów i drobniejszą szlachtę — i nikt się o to nie upomniał.
Noc czarna rozpostarła się nad biednym krajem.