Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 13 - Czasy saskie, Stanisław August Poniatowski.djvu/71

Ta strona została uwierzytelniona.

Niema do kogo mówić: posłów prawie niema, są ci tylko, którzy tak myślą, jak Reyten.
Cała konfederacja wraz z Ponińskim zjawia się wreszcie około południa, tłumnie, hardo, zuchwale, po to tylko, aby oznajmić, że sesja znów do jutra odłożona.
Do jutra? Nie, na Boga! stójcie! dziś powiedzcie, żeście synami Polski, nie sługami zdrajcy! Zostańcie, aby spełnić obowiązek. Jutro będzie za późno, — dziś lub nigdy! Błagam, zostańcie! Zaklinam na Boga! na krew Chrystusa przelaną za braci, nie bądźcie Judaszami! Ha, po ciele mojem ten próg przestąpicie! Zabijcie mię, zadepczcie — nie chcę przeżyć tej chwili!
Napróżno ich wstrzymuje, — rzucił się na progu, pierś obnażył na ciosy, i jeszcze zaklina — na imię Boga, na miłość ojczyzny...
Po jego ciele przeszli, — zamykając oczy, nie chcąc widzieć i słyszeć — przeszli...
Zostało jedenastu. O północy wezwano ich do króla. Reyten sam pozostał w izbie.
Nazajutrz oznajmiono, że król i senat przystąpili do konfederacji, — dalszy opór na nic się nie zda.

Lecz została pamięć Reytena. Gdy chcieli go przekupić kilku tysiącami dukatów, ofiarował dwa razy tyle, aby odstąpili złej sprawy. Obcy, nieprzyjaciele otaczali go szacunkiem, cześć oddawali męstwu: generał rosyjski Bibikow powiedział: Godzien jest, aby wszystkich ministrów ordery na jego piersiach zawieszono.