Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 13 - Czasy saskie, Stanisław August Poniatowski.djvu/76

Ta strona została uwierzytelniona.

Tamten ma znowu talent do malarstwa, — to przyszły muzyk, a tamto uczony. Ktoś zwiedzał za granicą nieznane w kraju fabryki, zakłady przemysłowe, — król chce go poznać, usłyszeć: może coś podobnego da się założyć w kraju. Stanisław Poniatowski bardzo pragnie podnieść przemysł krajowy: takie źródło bogactwa bardzo Polsce potrzebne. A malarstwo, poezję, rzeźbę, sztuki piękne po prostu kocha. To tylko chyba kocha na świecie, prócz siebie.
Na drodze do Łazienek, wysadzonej drzewami, trochę ruchu: przejechało kilka powozów, to zaproszeni goście. Uboższych i nieznanych ktoś z przyjaciół króla wprowadza.
Wchodzą wszyscy do sali, oczekują króla. Jakżeby dziwnie nam się dzisiaj wydawali: kolorowe kaftany, atłasowe i aksamitne, haftowane, krótkie spodnie do kolan, także kolorowe, i jedwabne, pończochy, pantofelki ze sprzążkami, na głowie pudrowane peruki, — strój francuski. Król ubiera się po francusku, i kto chce mu być miły, również ten ubiór przywdziewa.
Ukazał się Stanisław August, piękny, uprzejmy, pogodny, — wszedł z królewską powagą, ale na twarzy uśmiech, — wita gości grzecznie, życzliwie, dla każdego ma miłe słówko, do każdego przemówi, a wie, co powiedzieć komu. Rozmawiają przeważnie po francusku, dowcipnie i wesoło, — król nie lubi twarzy posępnych, a dowcip i wesołość bardzo ceni.
Ksiądz biskup Naruszewicz zajął pierwsze miejsce przy królu, — rozmawiają o historji Pol-